Volvo S60 T5 R Design [TEST]

  • Dodał: Tomasz Małycha
  • Data publikacji: 03.10.2019, 10:30

Volvo przyzwyczaiło nas do wizerunku marki dla statecznych i rozsądnych ludzi. Nowe S60 zdaje się przełamywać ten trend.

 

Przede wszystkim musimy zaznaczyć jedno - samochód, który widzicie na zdjęciach, to zwyczajna, cywilna wersja, a nie odmiana Polestar. Tak, ma co prawda najmocniejszy silnik benzynowy i pakiet wyposażenia R Design, jednak taka konfiguracja występuje w każdym samochodzie szwedzkiej marki. W przypadku najnowszego S60 nastąpiła jednak znakomita zmiana charakteru i Volvo wkroczyło na teren "radości z jazdy".

 

Wizualnie pakiet R Design to najlepsze, co mogło spotkać s-sześćdziesiątkę. Przemodelowane zderzaki, listwy progowe, czarne akcenty i ogromne koła (z oponami 245/35!!!/20) zmieniają Volvo w prawdziwego bandytę. Naprawdę, wybaczcie, że rozpisuję się o wyglądzie, który jest przecież subiektywną kwestią, ale nie przychodzi mi do głowy drugi, równie piękny i proporcjonalny sedan. "Nowy" język stylistyczny Volvo jeszcze na żadnym modelu nie wyglądał tak dobrze.

 

Podchodzę więc do samochodu, dotykam klamki (bądź naciskamy przycisk na boku opcjonalnie skórzanego kluczyka) i pierwszy zonk. Dźwięk odryglowania zamków jest bardzo głośny i przypomina nieco przeładowanie broni. Trzeba do tego przywyknąć, wyjścia nie ma. Nurkuję do środka, ustawiam fotel, kierownicę, lusterka i… jest świetnie. Dawno pozycja za kierownicą nie była tak dobrze dopasowana do moich preferencji - w S60 siedzi się bardzo nisko, a kierownica w optymalnej pozycji jest niemal pionowo, co daje sportową, acz bardzo ergonomiczną pozycję. 

 

Dzięki wersji R Design mamy sporo miłych dla oka detali - sportową kierownicę, czarną podsufitkę, półskórzane fotele z mnogością regulacji oraz dekory ze szczotkowanego aluminium. Całość daje po prostu poczucie przebywania w pięknie skrojonym wnętrzu. Wisienką na torcie jest starter na konsoli środkowej do uruchamiania silnika, znany już z większych modeli tej marki.

 

Odpalamy więc dwulitrowego "benzyniaka" i...w kwestii napędu mam już wątpliwości. Ja wiem, Volvo doskonale wie co robi, są badania według których ich klientom nie zależy już na pięciocylindrowych silnikach… Jednak w przypadku S60 mamy do czynienia z chorobą dwubiegunową - jedziemy genialnie wyglądającym samochodem o wyraźnie sportowym nastawieniu, a pod maską znajduje się czterocylindrowy silniczek. Większych nie ma i nie będzie - Volvo ma już tylko dwa silniki - 2.0 R4 i 1.5 R3 - i nie ma zamiaru tworzyć większych jednostek. Dla potrzebujących większej mocy pozostaje jedynie jeszcze bardziej wysilona jednostka T6 (310 KM) i hybryda T8 (405 KM). Nie zrozumcie mnie źle, sam jestem fanem napędu elektrycznego i mam nadzieję sprawdzić w niedługim czasie taką odmianę, jednak żyłowanie silników do takich mocy przy niskiej pojemności ma sporo minusów.

Przemilczę ten oczywisty, czyli dość generyczny dźwięk przy wyższych obrotach, jednak największym problemem pozostaje spalanie.

 

Za punkt honoru wziąłem sobie sprawdzenie minimalnego spalania i wynik faktycznie może spowodować opad szczęki. Jednostajna, spokojna jazda w okolicach 80-100 km/h zaowocowała wynikiem 5,5l/100. To jest po prostu niewiarygodne, biorąc pod uwagę masę około 1,7 tony. To jednak wyniki "laboratoryjne". Realne warunki weryfikują te piękne cyferki. Przecież nikt nie kupuje takiego samochodu, by ścigać się z ciężarówkami. A przy "normalnym" użytkowaniu spalanie rośnie wykładniczo. Wyniki blisko 15 litrów to nic niezwykłego przy spokojnym toczeniu się po mieście. Żadnych dużych korków, po prostu skrzyżowania i światła. Trzeba jednak oddać jednostce T5, że jest niezwykle szybka. Bez trudu przyspiesza z niemal dowolnej prędkości i nigdy nie "łapie zadyszki".

 

Zupełnym zaskoczeniem jest dla mnie sposób prowadzenia najnowszego modelu Volvo. Zestrojenie zawieszenia jest z goła odmienne od tego, do czego przyzwyczaili na Szwedzi. Przede wszystkim… jest twardo. Niemała w tym zasługa ogromnych felg, jednak i w zakrętach czuć, że limuzyna Volvo nie ma ochoty przechylać się w zakrętach i niemal "klei" się do drogi. Nie uświadczymy tu przesadnego komfortu, jednak S60 celuje w klientów, dla których podróż ma dostarczyć nieco ekscytacji.

Volvo uparcie trzyma się swojej "wizji 2020", w którym to roku nikt podróżujący w samochodzie tej marki nie powinien zginąć, ani odnieść poważnych obrażeń. Do 2020 brakuje nam dosłownie kilku miesięcy, więc możemy założyć, że najnowsze S60 to jeden z samochodów, który zapewnia taki poziom bezpieczeństwa. Jedyne zmiany, jakie mogą czekać ten model, to kwestie software'owe (ogranicznik prędkości). Świadomość tego jak bezpiecznym samochodem jedziemy robi wrażenie. Testowy egzemplarz posiadał m.in. Pilot Assist drugiej generacji, aktywny tempomat sprzężony jest z układem utrzymania na pasie ruchu i pozwala na półautonomiczną jazdę. Na pokładzie były również adaptacyjne, w pełni LED-owe światła mogące rozświetlać wybrane pobocza. Zobaczcie ich możliwości:

 

Jak możecie już pewnie zauważyć, S60 niezwykle przypadło mi do gustu. Szczerze się w nim zakochałem, bo łączy w sobie wszystko co najlepsze w Volvo i przyjemność z jazdy, której tak brakuje w pozostałych autach tego koncernu. Mam jedynie dwa zastrzeżenia, o których szerzej opowiadam w filmie poniżej…

Tomasz Małycha – Poinformowani.pl

Tomasz Małycha

Redaktor działu Motoryzacja, twórca projektu KozackieSamochody.pl, z zamiłowania fotograf motoryzacyjny